Grudzień 2011, Madzia i Witek
Powrót do źródła...
Zauroczeni po ostatnim pobycie, a może nawet zakochani, praktycznie cały 2011 rok spędziliśmy na szukaniu dobrego momentu, aby móc ponownie poczuć energię płynącą z miejsca nazwanym kiedyś Treasure Beach.
Tym razem, nasza organizacja wyjazdu ograniczyła się do kupna biletu. Bo co więcej potrzeba, kiedy jedzie się w odwiedziny do swoich znajomych, a może nawet Przyjaciół... Czyż to nie piękne!
Z dreszczykiem emocji czekaliśmy na pierwsze spotkania z Blinkiem, Eggym, Carbym, Eltonem, Bushmenem i wszystkimi pozostałymi (długa lista żeby wymieniać). Rzeczywistość przerosła oczekiwania... Przypomnij sobie uczucie, kiedy witasz się ponownie z dawno niewidzianą i utęsknioną osobą... A teraz wyobraź sobie, że stoisz gdzieś na Karaibach, na plaży, a tą utęsknioną osobą jest mieszkaniec wyspy Jamajka, który obdarowuje Cię uściskiem zapierającym dech w piersiach... To jest magia!
Bez planu dnia, zegarka, kalendarza i innych ograniczających czasoprzestrzeń przedmiotów, czerpaliśmy to co Matka Jamajka zechciała nam dać... I to wszystko na wyciągnięcie ręki:
- świeże owoce morza prosto od nurka o imieniu Sandy,
- przepyszne śniadania w towarzystwie Ackee,
- oszałamiające desery (ciasta limonkowe i czekoladowe) w wykonaniu Down ze "Smurf's Cafe",
- powalające z nóg kolacje przy zachodzie słońca w legendarnym już Eggy's Beach Bar,
- a na zakończenie dnia partyjki w domino z przemiłymi ludźmi "Yah Mon" w klubie "Fisherman".
Teraz jesteśmy świadomi, że to magia ludzi których mieliśmy szczęście spotkać, sprawia, że to miejsce jest tak głęboko w naszym sercu i na długo tam pozostanie... Na usta się ciśnie ONE LOVE!
Mamy jeszcze jedną świadomość... Wiemy, że bez zespołu naJamajke.pl, Treasure Beach i cała Wyspa, byłaby tylko niespełnionym marzeniem o wizycie w raju... "Slowly but surely" marzenia się spełniają!!!
Bless Up.
Madzia i Witek